Jak kania dżdżu potrzebowali bratniej duszy. Prawie rok temu połączył ich Serwis MyDwoje.pl. Dzisiaj zgodnie zachęcają innych - tęskniących, jak oni niegdyś, za ciepłem drugiej osoby - do poszukiwania miłości pomimo ryzyka - strach przed miłością.
Kasia: Dlaczego poszukuje się swojej drugiej połowy nawet po 50.? "Czasem chce się do człowieka" - ja chciałam. Nieudane związki, tragedie osobiste, niewierność, a czasem i wiele lat samotnego macierzyństwa. I harówka, by zapewnić godny poziom życia dla dziecka -samotna kobieta - matka, ale też dla siebie - to codzienność. Znam ją z wielu opowiadań, była też moją codziennością. Trudno w takiej sytuacji spodziewać się od życia czegoś dobrego. Gabriel Garcia Marquez w swoim Liście do Przyjaciół u schyłku życia napisał:
"Gdyby Bóg podarował mi odrobinę życia, ubrałbym się prosto, rzuciłbym się ku słońcu, odkrywając nie tylko me ciało, ale i moją duszę. Przekonywałbym ludzi, jak bardzo są w błędzie, myśląc, że nie warto zakochać się na starość. Nie wiedzą bowiem, że starzeją się właśnie dlatego, że unikają miłości." Pomyślałam więc sobie, że ten cytat odzwierciedla moją własną potrzebę Singla - bycia z kimś tu i teraz, w wieku "nie za późnym" (bo dojrzały to już raczej niech będzie np. ser, a nie partner).
Gdyby przyszło mi odpowiedzieć na pytanie: czego (a raczej kogo) mi dotąd najbardziej brakowało, mogę uznać z pełnym przekonaniem, że przede wszystkim Jego, potrzebny mi jest partner. Tego, komu mogłabym zaufać, tego, z którym mogłabym się śmiać z różnych, najbardziej absurdalnych przejawów życia. Kogoś, na czyim ramieniu mogłabym wypłakać się, gdy jest już za ciężko. Taka bratnia dusza, idealny partner.
Czekałam, czekałam i nic. Więc nauczyłam się dość dobrze radzić sobie sama w sytuacjach krytycznych i polegać wyłącznie na sobie. Nigdy się na tym nie zawiodłam. Tak minęło 10 lat z życia po przedwczesnej i niepotrzebnej śmierci mojego męża. Nauczyły mnie one samodzielności, zaradności oraz odwagi. Zrobiłam doktorat, pracowałam przez kilka lat za granicą. Stanęłam na nogi i teraz uważam, że moje życie stało się poukładane. A jednak brakowało mi kogoś, kto potrafiłby moje wysiłki docenić i pochwalić. Takiego prawdziwie przyjaznego mi drugiego człowieka. Lubię się dzielić tym, co mam z innymi, to i chciałam kogoś takiego poznać, z kim byłoby to możliwe.
Jak szukać tego Jedynego? Nigdy nie myślałam o związku w kategoriach oczekiwania na pewne cechy (z góry określone), zwłaszcza wymierne i materialne: wygląd, dorobek życiowy. Życie jest przecież takie ulotne, zdrowie też. Zapamiętałam frazę z Jego dossier: „…aby wśród ludzi nie być najgorszym…”. Ten cytat z Osieckiej przyciągnął moją uwagę. Pomyślałam sobie, że podstawowym kryterium to poznać człowieka przyzwoitego, solidnego, niezawodnego i uczciwego w relacjach ze mną. Kiedy nawet mu się znudzę i zechce odejść, zwyczajnie powie mi o tym. Nie polowałam na księcia na białym koniu, tacy prawdopodobnie dawno już wymarli lub roją się w głowach wielu niespełnionych kobiet....(i w snach panienek-marzycielek). Od zawsze życie chciałam dzielić z kimś, kto mnie zechce wysłuchać, pojechać ze mną w plener, pożeglować...ot, będzie ze mną.
Dla mnie to ważne, że od samego początku mieliśmy o czym rozmawiać. Umiejętność prowadzenia dialogu, ale także umiejętność słuchania, cenię sobie bardzo wysoko. Wręcz nie cierpię sytuacji, gdy między dwojgiem ludzi zapada krępująca cisza. Nie znoszę, gdy mój interlokutor zacina się, zamyka w sobie i przestaje być komunikatywny. Zanim Go poznałam trafiałam zwykle na introwertyków. Może dlatego moje poprzednie związki były nieudane? Teraz oboje, choć jesteśmy gadułami, to też i słuchamy, co druga strona mówi.....
Katarzyna i Jan poznali się 21.02.2008 w MyDwoje | |
| To jest miejsce na Twoją historię! Ty także zakochałeś się dzięki MyDwoje? Opiszcie lub sfilmujcie swoją historię miłosną z internetu i prześlijcie ją do nas. Historie miłosne z internetu w formie listu lub video prosimy kierować na adres [email protected] |
Biuro matrymonialne MyDwoje.pl wydało mi się całkiem dobrą alternatywą wobec powszechnie dostępnych mniej lub bardziej darmowych serwisów. Jak wybrać serwis randkowy? Konieczność dokonania wpłaty i podawanie dość szczegółowych danych o sobie jest chyba dobrym sposobem na eliminowanie z grona klubowiczów ludzi, chcących się jednorazowo zabawić. Bo w obecnych czasach Internet jest znakomitym narzędziem do generowania kontaktów międzyludzkich. Oczywiście niesie to ze sobą ryzyko wpadki, wskutek niezwykle łatwej możliwości kamuflażu (trochę się tego obawiałam). Ale Pan dał człowiekowi w jego ziemskim życiu roztropność, aby potrafił oddzielać ziarno od plew. Nie mam nic przeciw zawieraniu znajomości przez internet, jeśli intencje kontaktujących się są klarowne i uczciwie stawia się sprawę od początku.
Co do bezpośredniego wpływu liczbowej wartości dopasowania w wynikach kojarzenia, miałam i mam pewne zastrzeżenia. Bo w moim przypadku możliwie najwyższa zgodność w doborze dawała wynik w postaci propozycji od ludzi w ogóle nie w moim typie i kręgu zainteresowań. Ja chyba również w ich typie nie byłam. Ale z dużą przyjemnością zrobiłam sobie test, tak dla siebie. Z jego wynikami zgadzam się w dużym stopniu. Procent zbieżności mój i Janka wynosił około 77%. Poznałam Go dość późno w stosunku do tego, kiedy zalogowałam się i poznałam serwis matrymonialny MyDwoje. Abonament wykupiłam 20 listopada 2007, jego ważność wygasała 20 lutego 2008. Znajomość z ludźmi, których poznałam wcześniej nie wyszła poza fazę wirtualną i nie stwarzała dla mnie żadnych perspektyw. Ale jak widać w końcu trafił się chyba ten właściwy... Nie miałam wątpliwości ani przez moment, że to właśnie ten. Propozycję kontaktu dostałam od Niego 10 lutego 2008. Dostałam miły list, na który od razu odpowiedziałam. Uwielbiam, gdy panowie potrafią pisać zwięźle i dowcipnie. Dość szybko przeszliśmy „do realu”, On odnalazł mnie w googlach i niespodziewanie zadzwonił do pracy. Byłam tym całkowicie zaskoczona - jednak prowadzenie rozmowy telefonicznej okazało się również bardzo przyjemne.
Pierwszy raz wpadłam do Niego z wizytą kilka dni później, jadąc na działkę. Nie odczuwałam w ogóle stresu, byłam wyluzowana, jechałam przecież na weekend. Zostałam poczęstowana pysznym spaghetti. Nie ukrywam, że jednym z początkowych motywów decyzji na „TAK” było też to, że mieszkał na trasie, którą w weekendy przemierzałam od ponad 25 lat, jadąc na moje rancho. Potem było kilka przegadanych nocy - do drugiej, trzeciej nad ranem. Nie mogliśmy przestać! Okazał się niezwykle interesującym człowiekiem o ogromnym poczuciu humoru, romantykiem, pasjonatem o rozlicznych hobby. Choć wiele złego w życiu go spotkało, miał do wielu spraw dystans. Gadaliśmy o wszystkim i niczym. O szantach, Ostendzie, kurzych skrzydełkach zapiekanych na obiad na niedzielę.....Jak się okazało, w młodości podobało nam się to samo. Te same audycje, piosenki.....I niespodziewanie dnia 21 lutego zaczęła się piękna historia naszej przyjaźni, która trwa do dziś. Może dlatego wydał mi się kimś wyjątkowym, bo nie bał się mówić o tym, co myśli, okazywać zainteresowanie, słuchać mnie bez oceniania - urok dojrzałych mężczyzn?. Zawsze miałam wiele kompleksów, ale nagle przestałam się bać. Tego, że mnie skrytykuje, jego oceny moich wad.
Dosłownie z dnia na dzień. Odniosłam wrażenie, naprawdę zaledwie po kilku dniach znajomości, że On jest w stanie zaakceptować mnie, jaką jestem. Jeszcze jakiś, dość chyba długi czas bałam się odrzucenia. To takie typowe dla ludzi, którzy kiedyś byli zranieni. Wielokrotnie mnie przekonywał, że niegodziwe zachowanie nie jest w jego stylu. Nigdy też nie składaliśmy sobie żadnych zobowiązań, terminów i deklaracji. Ale już ponad 10 miesięcy jest po prostu świetnie. Jesteśmy chyba dobrymi przyjaciółmi. Jesteśmy różnymi ludźmi i mamy w wielu wypadkach odrębne gusty i poglądy. On uwielbia rzeczy z klasą, antyki, dobre sztućce, wysmakowane wnętrza, ja zaś kocham praktyczność, łatwość obsługi, niezawodność. Świat mój czasem może być plastikowy i wcale mi to nie przeszkadza. I dlatego często chłonę jego opowieści o rzeczach pięknych, artystycznych i doskonałych. Kocham przeceny, nie przywiązuję się do przedmiotów i bibelotów. Wieloletnia praca w zawodzie technicznym wywarła piętno na postrzeganiu świata w sposób konkretny i prosty. Wiem, że to Go czasem irytuje. Czasem nawet zdarza się nam pokłócić, ale nigdy nie było to na tyle poważne, aby stało się czymś niebezpiecznym dla naszej znajomości... Szczęśliwy związek mimo różnic.
Nie robimy żadnych planów na przyszłość, może po to, aby cieszyć się tym, co nam daje dzień dzisiejszy. Na razie jest nam dobrze i staramy się o to dbać, aby tak pozostało. Pracujemy oboje dość daleko i często nie mamy zbyt wiele czasu dla siebie, dlatego ten, który jest nam dany, staramy się cenić i spędzać razem. Moje dziecko przebywa poza krajem, Jego obecność w moim życiu daje mi poczucie bezpieczeństwa. Święta spędziliśmy razem wśród rodziny, teraz szykujemy się do Sylwestra, który spędzimy sami. Już cieszę się na samą myśl. Naprawdę nikt nie jest mi potrzebny do szczęścia w ten dzień. Oby następny rok okazał się równie łaskawy dla nas.....
Innym użytkownikom portalu chcę i mogę przekazać jedno – aby próbować wygrać, trzeba zaryzykować! Wykupić los - wypełnić ankietę. Uczciwie, nie udawać. Szukajcie a znajdziecie... (nie oszukujcie, bo choć też znajdziecie …to być może też oszukujących). Oczywiście, że liczy się łut szczęścia, ale tak naprawdę to trzeba sobie dać szansę. I wiem, że warto grać uczciwie i fair. Nie tylko wobec tej jednej osoby, którą się wybrało, ale też i wobec innych! A serwis matrymonialny to niezły pomysł.
Jan: Zarezerwowałem dla siebie kilka linijek. Przecież też umiem pisać (w szkole uczą pisać)! Jak Ją opisać, jak uzewnętrznić to, co tkwi w człowieku? Ona już napisała tak wiele. Nie mam ochoty z Nią konkurować. W ocenie portalu MyDwoje.pl pełna zgoda i „Szacun Wielki” dla Adminek. A dla mojej Pani same wyrazy podziwu. Już to, że tak mnie Ona docenia sprawia, że chce mi się choćby trochę do tego opisu pasować. Bo cokolwiek mówią bądź piszą o mnie dobrego być może jest prawdą, jeśli zaś piszą i mówią rzeczy mniej miłe z całą pewnością jest prawdą i warto się nad tym zastanowić. Moja Pani to takie zwierciadełko! Nie ocenia, po prostu jest - i to wielka Jej zaleta. Ciekawa rzecz, kontakt przez MyDwoje z racji profesjonalnej (w mojej ocenie i moim odczuciu) procedurze (wizytówka, profil, ankieta, Test Doboru Partnerskiego, dobór fotek…) nobilituje i pozwolił mi poczuć się godnie, miło i swobodnie. A to takie ważne, gdy wystawiłem się „na publiczny widok”. Dobry duch Portalu MyDwoje.pl, Szanowny Pan Psycholog czuwał nad tym, by znaleźć formułę jak łączyć osobowości, których w życiu połączyć się być może nie da (a w każdym razie jest to trudne zadanie). Bo przecież wszyscy jesteśmy wspaniali (przynajmniej we własnej ocenie – „… Tyż dobrze!!!...”).
Króciutko byłem aktywny w przeszukiwaniu zasobów MyDwoje.pl. Nie kaprysiłem, nie grymasiłem, jak ta przysłowiowa panna, co to przebierała…… A kimże jest facet po przejściach (to o mnie), co go już żadna nie chce traf ślepego losu, a może to losu strzał w dziesiątkę, że właśnie nas dwoje odnalazło się na MyDwoje.pl. Chciałoby się powiedzieć „…Ludzie piszą do My Dwoje, Pan Bóg oferty te roznosi…”. I chwała Mu za to. To moje zwierciadełko objada się słodyczami, jest krzykliwa i „macha łapami w okolicznościach zmagania się z życiowymi przeciwnościami. „Jaka szkoda, że Państwo tego nie słyszą” (jeszcze większa, że tego nie widzą). W moim odczuciu jest jednak tak, jak zwykł mawiać wiele znaczący w mym życiu profesor; „…Nie ważne jaki jest On i nie jest ważne jaka jest Ona….. Ważne jest tylko to, jak Im jest ze sobą…. I nikomu nic do tego. …” Dla mnie polski serwis randkowy MyDwoje stał się swoistym zwierciadłem ciała i duszy, gdzie przyjrzawszy się sobie z nadzieją i z pokorą, bez specjalnego bólu wystawiłem swe wady i zalety (pasywa i aktywa) na widok publiczny i prawdziwie rynkową wycenę. Starałem się być w miarę obiektywny. Dziękuję - nie zgłaszam żadnych wątpliwości, nie zamierzam też reklamować czegokolwiek. A MyDwoje już na zawsze zapisało się w moim życiorysie złotymi głoskami.
Wszystkim życzymy wiele szczęścia - Kasia i Jan.
Katarzyna i Jan wystąpili w programie - Miłość po pięćdziesiątce w TVP-Pytanie na śniadanie w dniu 6.08.2016.
Czytaj także: Miłość po pięćdziesiątce i stereotypy o randkach z internetu. TVP 2
Zarejestruj się za darmo i przeglądaj dalej
Zarejestruj się